środa, 29 stycznia 2014

Quiche lorraine - obiad na wzgórzu w Marburgu


Podczas studiów miałam możliwość mieszkać w małym niemieckim miasteczku w Hesji. Było to typowe studenckie miasteczko - senne, spokojne, kulturalne ;) Śmialiśmy się, że podczas Sommerferien zwijają chodniki jak dywany, studenci wyjeżdżają i miasteczko na jakiś czas przestaje istnieć, by podczas roku akademickiego obudzić się z głębokiego snu.
Którejś niedzieli wraz z moją koleżanką z Rumunii zostałyśmy zaproszone na obiad przez małżeństwo z kościoła, do którego uczęszczałyśmy. Byli to starsi ludzie, których dzieci już dawno wyprowadziły się z Marburga. Mieszkali w pięknej starej willi, położonej na wzgórzu z widokiem na miasto. W ogrodzie rosły krzewy różane, których płatkami przychodziły częstować się sarny (tak, te piękne zwierzęta są niezwykłymi szkodnikami, uwielbiając zjadać kwiatki róż i innych roślin - któregoś roku pozbawiły nas pierwszego rzutu fasolki szparagowej - kto by pomyślał!:).
Zasiedliśmy do leciwego okrągłego stołu położonego w przeszklonej altanie, z której rozpościerał się widok na ogród i miasto. Do tego piękne stare meble i porcelana... 
Pani domu podała na obiad jej  Quiche lorraine wraz z sałatką z roszponki... O jak mi obie zasmakowały... było to moje pierwsze spotkanie z tą tartą. Zakochałam się w niej od pierwszego kęsa. Wiele razy próbowałam odtworzyć ten smak. Na tartę znalazłam wiele przepisów i udało mi się nauczyć ją robić, jednak sałatki z roszponki nie udało mi się powtórzyć. Może kiedyś to nastąpi... śmieszne, że nie zapamiętałam ani nazwiska tych państwa, ani tego co podali na deser. Pamiętam tylko, że było to cudowne niedzielne popołudnie, w przepięknym miejscu i w miłym towarzystwie:) rozkoszowałam się każdą chwilą tam spędzoną.


Co do tarty miałam kiedyś okazję spróbować jej alzacką siostrę będąc w Schwarzwaldzie - jednak nie jest ona tak dobra.

A oto przepis, z którego korzystam (zaczerpnięty kilka lat temu z dodatku do Gazety Wyborczej "Palce lizać" i lekko zmodyfikowany przeze mnie).

Składniki na ciasto:
250 g mąki pszennej
125 g masła
3 żółtka
5 łyżek zimnej wody
sól (dla tych, co stosują)

Przygotowanie ciasta:
wszystkie składniki szybko zagniatam. Z kuli formuję kulę, zawijam w folię spożywczą i schładzam w lodówce.



Składniki na nadzienie (ilości wg uznania):
boczek
cebula (najlepiej szalotka)
śmietana 22%
jajka (3 - 4 szt.)
żółty ser
sól, pieprz, gałka muszkatołowa

Przygotowanie:
W międzyczasie podsmażam boczek z cebulką. Do miski wrzucam jajka, śmietanę, starty żółty ser z przyprawami i wszystko razem mieszam. 

Formę do tarty obkładam rozwałkowanym ciastem, widelcem nakłuwam dziurki, wylewam na nie masę jajeczno-serowo-śmietanową, a na wierzchu układam podsmażony boczek z cebulką. 

Tak przygotowaną tartę wkładam do nagrzanego piekarnika (180 stopni) na jakieś 25 min. do zrumienienia.

Do tarty przygotowuję sałatę (najchętniej w towarzystwie roszponki). 

Oczywiście nie wyobrażam sobie, by nie podać jej z winem:) Naszym ostatnim odkryciem jest Primitivo di Manduria, o bardzo wyrazistym i mocnym smaku, z lekko owocową nutą - myślę, że doskonale, by do niej pasowało:)

Zdjęcia przedstawiają tartę w nieco zmodyfikowanej wersji, bo dodałam do niej tym razem zielone oliwki.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz