Jak możecie się zorientować zachwycona to ja nie byłam.
Wstyd się przyznać, że byłam tak mocno zdenerwowana i niezadowolona. Lecz z upływem czasu mogę się przyznać. Polubiłam to miasto, zwiedzając je wówczas i chętnie bym do niego wróciła na trochę dłużej, bo niewiele mogliśmy zobaczyć - jak to z małym dzieckiem bywa :)
W Nicei miałam możliwość przyjrzenia się z bliska moim ukochanym drzewom oliwnym,
którymi obsadzono fontannę znajdującą się w Jardin des Albert I. Zresztą ciąg zadbanych skwerów z fontannami, wzdłuż których wybudowano wysokie, bogato zdobione kamienice, robi również spore wrażenie. Uwielbiam pastelowe kolory budynków i ich okiennic położonych nad Cote d'Azur. Przyjemność sprawił nam spacer wzdłuż piaszczystej, obsadzonej palmami plaży Baie des Anges, po bulwarze Promenade des Anglais, przy którym znajdują się drogie i ekskluzywne hotele. Tutaj podziwiałam starą, działającą jeszcze karuzelę, pełną pięknych kolorowych figurek do siedzenia. Aż chciało mi się na niej pokręcić - co owszem zrobiłam w innym miejscu i czasie:)
którymi obsadzono fontannę znajdującą się w Jardin des Albert I. Zresztą ciąg zadbanych skwerów z fontannami, wzdłuż których wybudowano wysokie, bogato zdobione kamienice, robi również spore wrażenie. Uwielbiam pastelowe kolory budynków i ich okiennic położonych nad Cote d'Azur. Przyjemność sprawił nam spacer wzdłuż piaszczystej, obsadzonej palmami plaży Baie des Anges, po bulwarze Promenade des Anglais, przy którym znajdują się drogie i ekskluzywne hotele. Tutaj podziwiałam starą, działającą jeszcze karuzelę, pełną pięknych kolorowych figurek do siedzenia. Aż chciało mi się na niej pokręcić - co owszem zrobiłam w innym miejscu i czasie:)
Jednakże największe wrażenie zrobił na mnie targ rybny z całym mnóstwem pysznych smakołyków, obłędnie soczystych owoców, kolorowych kwiatów, słodkich cukierków. Nie mogło zabraknąć na nim, jak to w mieście nadmorskim, ryb i owoców morza. Niesamowicie wielki był na nim wybór oliwek, kaparów i suszonych pomidorów, faszerowanych na różne sposoby, a to migdałami, papryką lub zamarynowanych np. w ziołach ... ślinka do teraz mi cieknie, jak sobie przypomnę ich wygląd :) Jak to w Prowansji szeroki był wybór miejscowych cytrusów, woreczków pełnych lawendy i mydeł o różnych zapachach.
Sklepy, w kurorcie pełnym turystów, pełne były bibelotów, niekoniecznie potrzebnych, ale za to tak ładnych, że każdy chciałoby się kupić, nie zastanawiając się nad jakością wykonania. Wróciliśmy z piękną butelką na oliwę - poza tym, że ładnie wygląda, praktyczniejsza okazała się prosta, oszczędna w formie butelka, którą mąż przywiózł kilka lat później w prezencie z Santiago, a którą znalazł w zwykłym sklepie ze sprzętem gospodarstwa domowego. Strasznie cierpieliśmy, gdy nam się zbiła, bo z niej oliwa nie ciekła brudząc wszystko dookoła. Ale wracając do Nicei - większość rzeczy do kupienia, to była ręczna robota, począwszy od ciekawych zabawek, poprzez białe, haftowane lniane ubrania, gliniane, kolorowo zdobione
A swoją drogą przy następnej okazji będąc w Nicei, nie omieszkam spróbować lodów lawendowych - ponoć takie można tam nabyć nawet nocą ;).
Zamieszczam tradycyjnie fotki - jak zwykle ciężko jest mi wybrać, które z nich są ciekawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz