Dziś o kanapce ze świstaka i bynajmniej nie jest to inspiracja filmem Dzień świstaka z Bill'em Muray'em i Andie MacDowell w rolach głównych, w którym to bohater przeżywa na nowo wciąż ten sam dzień. Szczerze nie chciałabym przeżyć takiej traumy (choć czasem zdarzało mi się marzyć o tym cofnąć czas) i nie zdziwiłabym się, gdyby główny bohater zechciał skończyć w drastyczny sposób ze świstakiem i zawinąć go w te sreberka...
Ale do rzeczy...kanapka powstała w zupełnie innych warunkach: otóż, wiele lat, temu gdy wiodłam panieńskie życie i miałam sporo czasu, opiekowałam się często dziećmi mojego rodzeństwa. Gdy chłopcy trochę podrośli, lubiliśmy wspólnie przygotowywać różne smakołyki wg książki z przepisami Kubusia Puchatka (nie pamiętam już ani autora, ani tytułu).
Ale do rzeczy...kanapka powstała w zupełnie innych warunkach: otóż, wiele lat, temu gdy wiodłam panieńskie życie i miałam sporo czasu, opiekowałam się często dziećmi mojego rodzeństwa. Gdy chłopcy trochę podrośli, lubiliśmy wspólnie przygotowywać różne smakołyki wg książki z przepisami Kubusia Puchatka (nie pamiętam już ani autora, ani tytułu).
Niedawno mojej najstarszej córce opowiedziałam tę historię, jak to przez długi czas musiałam przygotowywać chłopcom kanapkę ze świstaka ;) w książce była to kanapka świstaka, ale chcąc ich zachęcić do jedzenia, dodałam do niej małą tajemnicę ;) Cóż, dzieciaki przez wiele miesięcy zastanawiały się, czy to pasta z prawdziwego świstaka... za każdym razem, kiedy się widzieliśmy, prosili, bym im tę kanapkę przygotowała i wypytywali mnie, jak ja ją robię. Oczywiście nie zdradzałam im tajemnicy, wiedząc, że coś nieznanego lepiej smakuje (podobnie jak to było u mnie, gdy byłam małą dziewczynką i zjadałam chleb od zająca, przywożony przez rodziców z podróży - ciągle zastanawiałam się tylko, gdzie oni tego zająca spotkali i dlaczego ten chleb nie jest taki świeży ;). Jednak chłopcy, rzecz oczywista, urośli, a ja nie mieszkam już w pobliżu, więc tajemnicę zdradziłam :) Zechcą, sami mogą sobie przygotować.
W każdym razie historię tę opowiedziałam córce, która oczywiście zapragnęła, bym jej taką kanapkę przygotowała. Zrobiłam jej i nieco się przy tym zdziwiłam, bo młoda ani za majonezem, ani za szynką nie przepada, ale w tym zestawie i chyba dzięki nazwie, nie kręci nosem ;) i cóż to, że może nie należy do najzdrowszych, ale czasem nie zaszkodzi ;)
- chleb
- gotowana szynka
- majonez
Szynkę kroimy w bardzo drobną kosteczkę, mieszamy z niewielką ilością majonezu. Przygotowaną pastą smarujemy kromkę chleba i gotowe.
A czy chciałabym zjeść kiedyś prawdziwego świstaka?... cóż muszę przyznać, że niekoniecznie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz