Nasuwa mi się wspomnienie z góry Sant'Anna z położonym najwyżej w Europie Santuario di Sant’Anna di Vinadio - na wysokości 2035 m (czyt. więcej). Sanktuarium zasypane śniegiem jest zamknięte przez sześć miesięcy przed światem.
Trochę niepocieszona jestem, że niewiele informacji znalazłam na jej temat w necie. Obiecałam sobie, że następnym razem jak będę zwiedzać piękne i ciekawe miejsca - od razu postaram się je nie tylko fotografować, ale i opisywać, bo pamięć bywa niestety ulotna.
To, co mi się wówczas wydało piękne i mnie zadziwiło, to przełom późna wiosna / wczesne lato w Alpach, które na początku wydały mi się surowymi skalistymi górami, ale im wyżej mieliśmy okazję wdrapywać się naszym samochodem (wszak z maluchem mogliśmy zapomnieć o pieszej wyprawie) w tym w większy zachwyt wpadałam... i to nie z powodu pięknych widoków roztaczających się z wysokości około 2000 m (oczywiście robi to olbrzymie wrażenie!), oraz nie z powodu ciągnących się za nami wąskich serpentyn, po których wspinaliśmy się wyżej i wyżej... ale to co wprawiło mnie w pewne osłupienie, to bujna roślinność i bogactwo kwitnących na skałach kwiatów.
Po drodze mijaliśmy stada pasących się owiec i krów dzwoniących charakterystycznymi dzwoneczkami, których broniły zaciekle przed obcymi zazdrosne byki. Dobrze, że zamknięte w zagrodzie. Dodam tylko, że trasa na górę św. Anny polecana jest również dla miłośników rowerów, którzy raz po raz na stromym podjeździe wyprzedzali (tu mamy nieco rozbieżne zdanie z moim mężem ;) nas po drodze - żylaści i niezwykle umięśnieni zdobywcy szczytów ;)
Strasznie żałowaliśmy, że nie możemy powędrować jeszcze trochę i jeszcze wyżej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz