sobota, 19 października 2013

Placuszki z dyni z dodatkiem papryczki chilli

W odpowiedzi na prośbę o przepis na placuszki z dyni z chilli, przesyłam przepis bazowy. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym go nie modyfikowała, łącząc dynię np. z ziemniakami lub marchewką ;) wiedzą o tym, Ci którzy mnie dobrze znają ;)

I tak potrzebne będzie:

- 500 g startej dyni (na większych oczkach)
- 1 papryczka chilli (drobno posiekać)
- 250 g mąki (tu panuje dowolność wg uznania)
- 1 proszek do pieczenia
- 200 ml wody
- trochę soli i cukru (my jesteśmy z solą i cukrem na bakier, więc raczej nie daję ;)
- oliwa

Wymieszać wszystkie suche składniki z wodą, następnie dodać startą dynię i chilli. Rozgrzać oliwę i smażyć placuszki.
Smakują z sosem jogurtowym-czosnkowym :)

Zdjęcia załączę w przyszłości, jak placuszki te na nowo zrobię :)

Życzę smacznego!

Małe cuda każdego dnia



W minionym tygodniu wracając samochodem widzieliśmy niesamowite zjawisko na niebie. Chmara małych ptaków - nie potrafię powiedzieć jakich (przydałaby się wiedza mojego młodszego bratanka:) - kołowała po niebie, to zbliżając się, to oddalając od siebie, tworząc na naszych oczach "przecudowny" spektakl (określenie naszej córki). Zewsząd zlatywały się kolejne ptaki dołączając do głównego stada. Robiły duże koło, by wreszcie podzielić się w mniejsze kółka, które następnie łączyły w ósemkę. Ich skrzydła mieniły się w blasku zachodzącego słońca. Próbuję opisać ten spektakl, choć brakuje mi słów i wiem, że nie jestem w stanie oddać całego piękna.
Piękno tego spektaklu polegało zwłaszcza na tym, że ptaki odgrywały swoje role nie na jakichś polach, rozlewiskach, czy też w innych miejscach, gdzie ptaki lubią się zlatywać. Najzwyczajniej w świecie latały nad blokami, gdzie zazwyczaj, gdy niebo jest niebieskie i spokojne, latają szybowce.

Przy tej okazji przypominają mi się nasze dwie wizyty w Narodowym Parku "Ujście Warty", którego tereny są jednym z największych "lotnisk" dla wielu rodzajów ptaków (występuje tam ponad 270 gatunków ptaków!) - w niektóre dni ląduje ich ponad 200 tys.
Za pierwszym razem wybraliśmy się, by odwiedzić Park zachęceni opowieściami, że można zobaczyć tam całe gromady ptaków. Ponieważ nie wiedzieliśmy, który szlak wybrać, zapytaliśmy się
pracownika Parku, którym szlakiem najlepiej podążyć. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że co jak co, ale wybraliśmy najgorszy miesiąc, w którym nic ciekawego się nie dzieje. To był sierpień. Ptaszki już po okresie godowym, spokojnie zaległy w swoich gniazdach, by wysiadywać jaja. Pan powiedział, że nawet w zimie można sobie więcej poobserwować, gdy jedne ptaki przylatują, a inne odlatują. Najlepiej wybrać się w marcu i w kwietniki, gdy trwa pora godowa. Feeria barw i śpiewów!!! Jeszcze o tej porze nie dotarliśmy tam, ale byliśmy jeszcze raz w maju i ... Fakt, więcej się działo. Ptaków sporo, odlatujących i przylatujących. Było co oglądać. Co prawda, pięknie wyglądał po tej eskapadzie samochód - cały przód oblepiony małymi muszkami :) lamp nie było wcale widać.

Nasze doświadczenia z ptakami są faktycznie słabe. Przypomina mi się niedawna wizyta z dziewczynkami w warszawskim Ogrodzie Zoologicznym. Wybrałyśmy się tam, by uczestniczyć w otwarciu Ptasiego Azylu. Starsza córka miała przebrać się za ptaka. Kilka dni zajęło mi przygotowanie stroju papugi. I co?... Tak, cóż spoźniłyśmy się... Strój wykorzystamy może przy innej okazji. Dziś padło pytanie, kiedy znowu będą otwierać Ptasi Azyl? ;)


Ale widok z tego tygodnia wynagrodził wiele :) takie rzeczy owszem zdarzają się, ale ja traktuję je jak taki mały cud... Uśmiech od Boga :)



 
Zdjęcia zrobione gdzieś po drodze  na małym pokazie dzikich ptaków podczas przejażdżki po górach Langhe






niedziela, 13 października 2013

Jesiennie...



Jesień zachwyca barwami, zwłaszcza, gdy świeci słońce.
Uwielbiam też jesienią bogactwo warzyw na naszym bazarku. Ciekawe, że potrzebowałam kilka lat, by docenić jego obskurność, dzięki której ceny nie są wygórowane :)
Oczywiście ciężko mi zdecydować się na zakupach, bo kuszą mnie pomidory, jabłka, bakłażany, cukinie, śliwki i dynie.
W tym roku postawiłam na śliwki i dynie. Cieszę się, że tych ostatnich pojawia się u nas coraz więcej i dzięki temu mam możliwość poznawania ich ciekawych smaków. Moim odkryciem jest dynia musquee de provence oraz dynia piżmowa - nowy wymiar dyń :)
Wczoraj, zachęcona wcześniejszymi przygodami z dynią muszkatołową, skroiłam dynię piżmową. Na stole znalazła się ciecierzyca z dynią i suszonymi pomidorami (moje odkrycie z naszych włoskich podróży) podana na naleśnikach przygotowanych przez mojego małżonka. A dziś, przed pizzą, będzie zupa dyniowa - tradycyjnie z kurkumą, imbirem, nasionami kolendry i sokiem jabłkowym. Brakuje w niej miodu, bo Najmłodsza pociecha jeszcze za mała ;) 
W lodówce zostały jeszcze dwa duże kawałki dyni - zetrę je zapewne na pyszne placuszki. Niech tylko dziewczyny podrosną, to wrócę do placuszków z dyni z dodatkiem papryczki chili - ta ostatnia też już dostępna na naszym ryneczku ;)
A póki co, czeka mnie tydzień polowań na dynie nadające się do dłuższego przechowywania na naszym parapecie okiennym :) dwie baniuszki już mam, dzięki mojemu osobistemu tragarzowi ;)!


A śliwki?... Cóż będą czekać spokojnie w słoikach w postaci moich ulubionych powideł. W tym roku odważyłam się sama kilka słoików zaprawić. Choć jak na "słoika" przystało, nie zabraknie pewnie słoików przywiezionych ;) i jeszcze ciasto maślankowe ze śliwkami i kruszonką do kawy :)



W ostatnich dniach jesienne słońce świeciło obłędnie. Było ciepło, przyjemnie i kolorowo. Brakowało mi tylko spacerów na grzyby. Pamiętam czasy, jak wychodziłam poza ogrodzenie domu w "Zielonce" i wracałam z kilkunastoma prawdziwkami i sówkami, ech... Ale miasto ma też swoje uroki :)
Ponieważ było słońce i piękne jesienne liście na drzewach, postanowiłam zrobić kilka jesiennych fotek naszym dziewczynkom. Cóż, jednak zbyt późno wzięłam aparat do ręki - słoneczko postanowiło schować się za chmury. Nie podaję się. Liczę na jego powrót :)


Rozpisałam się, a rodzina głodna czyta Narnię i czeka na śniadanie. 



Później wrzucę kilka fotek. Tymczasem dobrej niedzieli :)



Dynia z ciecierzycą na naleśniku




Tak wyglądała upolowana przez mnie dynia piżmowa - już zjedzona :)

Ps. Zupa dyniowa czeka na jutro - dziś zabrakło czasu i miejsca po pizzy ;)

sobota, 12 października 2013

Pajda chleba




Pajda chleba na zakwasie z powidłami śliwkowymi, czyli zaczynam pisanie bloga



Wczorajszy dzień rozpoczęłam kromką własnego chleba z moimi powidłami i mocnym postanowieniem, że wreszcie po 6 latach namawiania mnie przez mojego męża założę bloga.
Dziś wzięłam się do dzieła. Mierzę się z technicznymi problemami komputera i wolno działającym netem :)

Co do chleba - zabrakło tylko masła przeze mnie zrobionego, ale to może kiedyś, jak wyprowadzimy się na wieś ;)
Póki co, nasze dziewczynki szaleją i muszę wrócić do moich obowiązków.

Wrócę tu niebawem,...