środa, 11 grudnia 2013

Z wiatrem i bez... orzeł wylądował.

Wszyscy zapewne pamiętają szalejący pod koniec zeszłego tygodnia huragan. Wiele osób zostało uziemionych w domach, nie miało prądu, bądź poniosło inne straty.
Z uwagi na silny wiatr nie mogłam odwieźć najstarszej córki do przedszkola na mikołajkowy koncert. Oczywiście była mocno nie pocieszona.
Pamiętam jak kilka lat temu wiał przez cały dzień silny wiatr. Wracałam wtedy z najstarszą córką z zajęć umuzykalniających dla małych dzieci lub z zakupów, nieważne... Tego dnia mój mąż miał wracać samolotem z którejś ze swoich podróży z pracy. Z uwagi na wiatr bałam się, że samolot nie będzie mógł wylądować. Modliłam się w duchu o spokojną pogodę. Kilka minut przed czasem lądowania samolotu mojego męża nastała zupełna cisza... Wiatr ustał :)
Nie zdziwi Was zatem fakt, że tym razem również denerwowałam się... tak się złożyło, że podczas tych kilku huraganowych dni mój mąż był na wyjeździe służbowym i właśnie w piątek miał wracać samolotem z Chorwacji, ...wiem, wiem, samoloty są bezpieczne :) sami wiecie, jak wiało, a do tego śnieżyce. Również modliłam się i tym razem otrzymałam wiadomość: "Kochanie, wracam z kolegą samochodem" :) i o północy naczekał się pod drzwiami, bo zapomniał kluczy, a chwilę potrwało zanim obudził mnie domofon ;)
 
***
 
Nie wiem jak Wy, ale wykorzystałam czas siedzenia w domu z dziewczynkami na przygotowanie ciasta na pierniki. Prawie co roku robię pierniki wg innego przepisu, choć ostatnie dwa lata był to przepis na "Pierniczki p. Zeni", ale tym razem postanowiłam wypróbować nowy przepis... Poszukuję łatwego i szybkiego w przygotowaniu (wszak robię pierniki z maluchami na karku:), i doskonałego w smakowaniu. Zobaczymy jak wyjdzie. Efekty naszej pracy, zamieszczę w następnym poście :)



Dla przypomnienia, tak wyglądał plac zabaw jeszcze kilka lat temu, gdy w listopadzie sypnął śnieg







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz