sobota, 7 czerwca 2014

Asertywności odczuwam brak...

Dochodzę do wniosku, że co jak co, ale być asertywną nie umiem. 
Nie przychodzi mi łatwo powiedzenie słowa nie, a dowodem są na to zakupy na straganach w ostatnich dniach. Bodajże nie tak dawno, jak we wtorek, kupowałam na straganie u starszego pana zioła. Co roku w sezonie stoi na moim ryneczku z samymi ziołami - sprzedaje je nie tylko w doniczkach, ale również w pęczkach. Pan nie należy do osób uprzejmych, ale ma szeroki wybór ziół, a to trzeba docenić ;) Jak co roku uległam i kupiłam zazwyczaj więcej niż zamierzałam. Tym razem planowałam kupić jeden pęczek bazylii... wróciłam do domu z dwoma oraz z pęczkiem kolendry i bazylią w doniczce... hmmm... pocieszam się tylko, że wyszło mi dobre pesto (przepis na pesto).
Mąż docenił i za jego namową muszę ruszyć na łowy po następne pęczki, by zrobić zapas domowego pesto. Zastanawiam się tylko w jakiej formie je przechować? Czy pasteryzacja jest dobrym pomysłem? Muszę sprawdzić.

Dziś natomiast kupując włoszczyznę na zupę i pomidory, już nasze krajowe... co prawda jeszcze nie gruntowe (należą do moich ulubionych, ale na nie trzeba jeszcze trochę poczekać)... wróciłam do domu z truskawkami, w sam raz dobrymi na dżem. Pachniały tak niesamowicie ciepło i słodko, roztaczając wokół aromat słońca, że nie mogłam się oprzeć. Do tego starszy pan był tak przekonujący. Kupiłam więc... Co prawda nie planowałam póki co robić zbyt wielu przetworów - nie bardzo mam czas, a do tego w nadchodzących miesiącach czeka nas przeprowadzka do naszego własnego M... więc zastanawiałam się, czy w tym roku w ogóle tematu nie odpuścić. Odpowiedź już mam - truskawki już umyte, gotują się w garnku, bo nierozważna bym była, gdyby się zmarnowały, a więc do roboty... bo dżem czeka! A w domu roznosi się już słodka woń truskawek skąpanych słońcem. 

Co do asertywności - cóż, przyjdzie mi pewnie z czasem kiedyś trochę nad nią popracować.. kto wie, może się uda? ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz